Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

Marta Godlewska z domu Góra

Utworzono dnia 14.08.2018
Czcionka:

Wspomnienia Krystyny Suchoń z Korbielowa na temat swojej matki Marty Godlewskiej z domu Góra

To przekazała mi mama...

Koszmar wojennego więzienia - wspomnienia Marty Godlewskiej z domu Góra.

Mama urodziła się 08 listopada 1923 roku w Korbielowie, jako córka Anny i Józefa Góry. Zanim doświadczyła tragicznych wydarzeń, które wpłynęły na resztę jej życia, pracowała na gospodarstwie u okupanta Mullera. Mullerowie odebrali majątki między innym mieszkańcom Cięciny, Wieprza, Juszczyny i Moszczanicy. Przymusowi robotnicy i byli właściciele zaczęli się buntować, tworzyła się konspiracja.

I stało się. Mamę aresztowano w domu, nocą 15 grudnia 1942 roku, gdyż podejrzewano ją o współpracę z ruchem oporu. Na stację PKP w Jeleśni jechała, wraz z innymi zatrzymanymi, furmanką. Woźnica sugerował ucieczkę, ale każdy wiedział, że za to zostałby zastrzelony. Najpierw trafiła do Bielska na przesłuchanie, potem do KL Birkenau. Tam nastąpiła selekcja. Jednych odtransportowano do Auschwitz, innych w tym moją mamę, do aresztu śledczego w Mysłowicach. Tam trafiła przed Świętami Bożego Narodzenia. W baraku przebywało około 100 osób, były tylko piętrowe prycze i piecyk. Osobno przebywały tam kobiety, a osobno mężczyźni. Mama przekazała mi, że policyjne więzienie zastępcze Niemcy utworzyli w barakach byłego obozu emigracyjnego.

"Gdy tam trafiłam - wspominała mama - już przy wejściu odebrali mi wszystko co posiadałam. Miałam na piersi mały szkaplerzyk dla nich nic nie wart, dla mnie ogromna pamiątka. Zabrali mi go, a potem się z tego śmiali. Obcięto mi piękne długie włosy, ogolono głowę.  Nawet do ustępu chodziliśmy z obstawą. Przy porannym apelu więźniowie byli dziesiątkowani. Modlili się, przeklinali, krzyczeli jednocześnie ze strachu. Co dziesiąty był rozstrzeliwany na oczach innych. Mnie udało się uratować życie. Rok, który przeżyłam w mysłowickim więzieniu, trwał przez całe życie na wolności".

Mama opowiadała, że starsi ludzie internowani do Mysłowic już stamtąd nie wracali. Pacuszkowie z Korbielowa, którzy nie chcieli oddać Niemcom świni, jechali do transportu z mamą na tej samej furmance. Z Mysłowic już nie wrócili. Więźniów zabijały tyfus, głód i zimno. Mama wspominała kobietę, która miała ze sobą piękny pled. Nie chciała go używać, że przyda się na wolności. Kobieta liczyła, że opuści to miejsce. Szefową ich celi była Polka, Chojnacka, żona pilota w Anglii. Mówiła po niemiecku. Bardzo pomagała ludziom. Później niestety została stracona w Auschwitz. Jak wspominała mama, największą plagą w obozie były wszy. Ruszały słomą na łóżkach. Brano ich do parowni na dezynfekcje, potem zabrano też sienniki i wszy się skończyły. Za to spali na gołych deskach.

Drugim nieszczęściem był głód. Nie było łyżek. Kawę, zupę, w której czasem trafił się ziemniak wypijali bezpośrednio z blaszanej miski, na stojąco. Umarłych wrzucano do baraku, a stamtąd do spalenia w Auschwitz. Głód doskwierał straszliwie. Zdarzało się, że na piecu przypiekane były obierki z ziemniaków. Trafiały się paczki z domu. Ślązacy mieli to lepiej rozwiązane. Rodziny przysyłały im jedzenie, które można było spożytkować równocześnie z ochłapami rzucanymi przez więzienną  kuchnię.  Fasolkę,  albo  tłuszcz można było wrzucać do tej zupy. Pani Marta wspomina jedną wigilię, gdzie ludzie śpiewali kolędy i płakali. Młodych ludzi wywożono do pracy, starych do pieca. Na święta więzienie się zapełniało, a potem ludzi ubywało -wspominała. Po  opuszczeniu  obozu przyjechała do Jeleśni pociągiem. Kontroler sprawdzający bilety widział, że jedzie z Mysłowic. Powiedział to na głos w przedziale. Ludzie  zaczęli  się  dzielić  z  nią  jedzeniem.

Do domu przyszła na nogach z Jeleśni, czyli około 10 kilometrów. Stukała w okno, była już  noc.  Domownicy myśleli, że to duch. Była bardzo wychudzona, a z mrozu i zimnej wody nabawiła się gośćca. W  domu  wszyscy  płakali  ze  szczęścia, że wróciła i z żalu za utraconymi pięknymi  włosami. W  1943  roku  została  przydzielona  do pracy przymusowej na strażnicówce w Korbielowie. Tam pracowała aż do wyzwolenia. W 1950 roku wyszła za mąż za przyszłego podporucznika Wojska Polskiego Jana Godlewskiego, który również był represjonowany. Zamieszkali w Korbielowie wraz z ze mną i siostrami Barbarą i Janiną. Niestety jedna z nich Janina umarła w 1957 roku. W 1992 roku mama otrzymała Medal Zwycięstwa i Wolności, a w 1995 Krzyż Armii Krajowej i odznakę Weterana Walki o Niepodległość. Uzyskała status -Byłego Więźnia Politycznego i Osoby Represjonowanej.

Marta Godlewska zmarła w 2010 roku. Pochowana została na cmentarzu parafialnym w Korbielowie.

Na podstawie artykułu Marianny Lach „Koszmar wojennego więzienia” , Dziennik Zachodni, 7 lipca 2006r.

Maria Godlewska z domu Góra

Utworzono dnia 24.06.2019, 12:58

Pogoda

Zegar

Kalendarium

Marzec 2024
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nie
26 27 28 29 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Imieniny