Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

Józef Kamiński baca z Krzyżówek

Utworzono dnia 07.05.2021
Czcionka:

Kamiński Józef (1944 -  2003) baca z Krzyżówek
Urodził się 1 stycznia 1944 r. w Krzyżówkach w rodzinie chłopskiej. Szkołę podstawową ukończył w Krzyżowej. Z owczarstwem i wypasaniem owiec na halach związany był od dziecka, jako że jego ojciec –Jan prowadził gospodarstwo rolne, a równocześnie był bacą wypasającym swoje i powierzone mu przez innych gospodarzy owce na okolicznych halach i wprowadzał go w niełatwe arkana bacowskiej wiedzy od małego.
Miał w nim pilnego i pojętnego ucznia, chociaż w młodości Józef szukał pracy poza rolnictwem. Od maja 1961 r. pracował przez kilka miesięcy w Nadleśnictwie Sławęcice, skąd odszedł w maju 1962 r. W czasie lata pomagał ojcu w wypasie owiec, a w listopadzie tegoż roku zatrudnił się w Przedsiębiorstwie Robót Budowlanych w Żywcu, gdzie pracował do momentu powołania go do odbycia zasadniczej służby wojskowej (1964-1966) w Lubuskiej Brygadzie WOP. W czasie odbywania służby wojskowej ukończył szkołę podoficerską i zdobył uprawnienia kierowcy.
Po wyjściu z wojska podjął pracę w PKS-ie w Bielsku-Białej. Jeździł na samochodach dostawczych w PKS, później także w innych przedsiębiorstwach. Po kilku latach powrócił do PKS jako kierowca autobusów. Między innymi obsługiwał autobusy dowożące górników do pracy w kopalniach. Tak było do 1996 r., kiedy stan zdrowia nie pozwalał mu pracować jako kierowcy i przeszedł na rentę.
Pracując jako kierowca równocześnie wspólnie z ojcem zaczął bacować. Wypas owiec na halach wciągał go coraz bardziej, toteż z końcem lat 60. ubiegłego wieku przejął od ojca bacowskie berło i mimo że pracował jako kierowca, tak układał sobie jazdy, a jak było trzeba podmieniał się z kolegami bądź brał urlop, aby z owczarstwem nie zrywać. Niezależnie od własnej pracy zatrudniał także juhasów, którzy również pod jego nieobecność pilnowali stada. Mimo nawału pracy w zakładzie i na hali, ze swoich obowiązków wywiązywał się wzorowo. Nigdy nie zawiódł zaufania, jakim obdarzyli go gazdowie, powierzając mu swoje stada. Również jako kierowca w ciągu 30 lat nie spowodował żadnego wypadku, dbał o bezpieczeństwo pasażerów.
Już wówczas zaczął wypasać owce wspólnie z bacą Stanisławem Majewskim z Korbielowa, którym jak sam wspomina m. im. od niego uczył się bacowskiej sztuki. Wypasał owce, własne i powierzone przez innych rolników, na Miziowej, Jodłowcowej, Cudzichowej, Górowej i wieku innych halach. Był znanym, cenionym i szanowanym gazdą.
Ożenił się w 1970 r. z Janiną Zuziak z Twardorzeczki. Wspólnie z żoną prowadzili, ponad 3,5 ha gospodarstwo, nie licząc lasu, które na przełomie lat 70/80, zaczęło się specjalizować w hodowli i chowie owiec. Było to jedno z najnowocześniejszych gospodarstw – nie tylko w Krzyżówkach, ale w całej jeleśniańskiej gminie. Gospodarstwo – szczycące się nowo wybudowaną owczarnią rusztową i licznym, już wówczas liczącym sobie około 60 sztuk stadem owiec, które systematycznie powiększał. Rok rocznie eksportował do Włoch od 30  do 40 jagniąt.
Od 1996 r. poświęcił się wyłącznie owczarstwu i wówczas jego współpraca z bacą Majewskim zadzierzgnęła się na dobre. Jako baca niejednokrotnie musiał nie tylko zabiegać o zabezpieczenie dobrego wypasu dla swojego kierdelu, ale kiedy zachodziła potrzeba, także zabiegać o jego stan zdrowotny i interweniować w wielu przypadkach, kiedy owcom potrzebna była pomoc weterynaryjna. Był, więc swoistym znachorem – praktykiem, którego zabiegi najczęściej były skuteczne. Bywało, że wspólnie z juhasami musiał stawiać czoła niedźwiedziom i wilkom, chociaż nie zawsze skutecznie i wówczas bolał nad rozszarpanymi sztukami.
Kiedy wilki zaczęły dawać się zbyt mocno we znaki, zeszli z owcami z gór, tym bardziej, że rolnicy zaprzestali uprawy niżej położonych pól i tu można było wypasać owce. W ostatnich latach najczęściej wypasali owce na polanach: Buczynka, Gawlasie i Ryskowa, gdyż tutaj, bliżej ludzkich zabudowań, wilki czuły się nie najpewniej.
Jesienią 2003 r., kiedy już rozdzielili swoje stada z kierdelem ponad stu owiec – własnych i cudzych wrócił na Krzyżówki i zaczął je wypasać obok domów, zamykając na noc w kosorze, ustawionym, tuż nad jego rodzinnym domem. Jesień była długa i piękna, toteż, jeszcze pod koniec listopada, owce były na polu.
Zmarł nagle, 25 listopada 2003 r. w Krzyżówkach, w wieku 59 lat. Był najstarszym z bacujących gazdów w Beskidzie Żywieckim. Razem z nim przeszła do historii cząstka legendy beskidzkiego owczarstwa.
Kiedy nocą z 25 na 26 listopada żałobnicy czuwali nad jego trumną, wataha – chyba 5 wilków – podkradła się od Watówek pod koszar, uprowadziła i rozszarpała ponad 20 owiec. Wilki, jakby wyczuły, że baca już stada nie pilnuje.
Sąsiedzi i pogrążona w żałobie rodzina, kiedy rozprawili się z wilkami i policzyli kierdel, smutnie pokiwali głowami, myśląc sobie, że troskliwy gazda zawsze cząstkę majątku ze sobą zabiera.

Pogoda

Zegar

Kalendarium

Kwiecień 2024
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nie
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 1 2 3 4 5

Imieniny